Weekend w Sztokholmie

Minął kolejny weekend. Spędziliśmy go cudownie. Wybraliśmy się do Sztokholmu. Weekend planowany z synoptykami. Pogoda się sprawdziła, w sobotę nie padało, słońce świeciło raz mocniej ras słabiej, trochę zawiewało, czyli idealny dzień na zwiedzanie.

W porównaniu do jesiennej wyprawy tym razem nastawiliśmy się na całodniowe zwiedzanie, wędrówki po butikach i obiad na mieście. Do tego jeszcze deser w przypałacowej kawiarni i spacer po królewskim parku…nie powiem, nóg nie czułam.

Pierwsza atrakcja to przejażdżka metrem. Wysiedliśmy na Starym mieście i udaliśmy się na Królewski Zamek. Tym razem zwiedziliśmy wnętrza zamku, które co nieco przypominają królewski zamek w Warszawie…

Nawet można się przejechać wozem zaprzężonym w konie…podobnie jak w Warszawie.

Królewski Zamek stoi na wzniesieniu przez co wydaje się jeszcze potężniejszy.

Sztokholm to Wenecja północy. Kanały, mosty, statki i łodzie to symbol tego tak malowniczo położonego miasta.

Przyszła pora na obiad. Wybraliśmy się do Jensen’s Bøfhus, duńskiej sieci restauracyjnej, gdzie podaje się mięso z grilla. Stek z wołowiny rozłożył mnie na obie łopatki. Tyle mięsa na raz jeszcze nigdy nie zjadłam! Było pysznie!

Kolejne miejsce, które zaplanowaliśmy zwiedzić to Drottningholms, czyli obecna rezydencja królewskiej pary.

Pałac otacza piękny park z jednej strony, a z drugiej olbrzymie jezioro Mälaren.

Wejście do parku otwiera brama z pięknymi, złotymi, królewskimi ornamentami.

Park zdobią przeróżne fontanny i statuetki, pięknie przycięte żywopłoty i owocowe drzewa.

Przyjemnie tu przystanąć, kiedy słońce nieźle przypieka.

W pobliżu pałacu znajduje się królewska kawiarnia. Z chęcią wypiliśmy kawę i zjedliśmy po ciachu wciąż nienasyceni pięknymi widokami… Wspaniały dzień powoli dobiegał końca.