Halloweenowy weekend naprawdę się udał. Wybraliśmy się do Liseberg, który położony jest w centrum Goteborga. Mieszkamy dosłownie 350 m od parku. Często go odwiedzamy ale w Halloween byliśmy pierwszy raz. Pogoda dopisała. W ciągu dnia świeciło słońce, więc wszelkie straszydła i lampiony nie wydawały się aż tak przerażające. To i ówdzie słychać było odgłosy gromów, krzyki, trzaski…
Frajda dla dzieci niesamowita. Dotknąć stwora, pomalować twarz, przebrać się za upiora…Kto tu mówi o straszeniu dzieci? Moje dziecię już wyrosło z tego okresu, a Halloween przekształciło w Pokeween, bo było zajęte poszukiwaniem pokemonów pośród ton dyni.
Dynia to nieodzowny symbol Halloweenu. Wydrążona i podświetlona świeczką symbolizuje błąkającą się duszę. Spacerując po parku natrafiliśmy na magiczny napój z dyni niczym z filmu Harry Porter.
Duchy i zjawy oczywiście należą do halloweenowej tradycji. Święto wywodzi się z Ameryki i polega na przebieraniu się w duchy i potwory ale również za osoby, które odeszły z tego świata. Oczywiście polski kościół potępia Halloween, jego banalizację śmierci, krwi, ludzkich szczątków, wiecznego życia, cmentarza. Prawdziwy chrześcijanin nie powinień brać udziału w tym pogańskim święcie…pewnie usłyszeliście z ambony. Oopss, kolejny grzech na koncie.
Ponoć święto to inspiracja do okultyzmu i magi, wywodząca się z celtyckich obrządków. Najprawdopodobniej żegnano lato, witano zimę. W tym dniu obchodzono święto zmarłych, co obecnie kościół chrześcijański nazywa Dniem Zadusznym. Granica między zaświatami, a życiem na ziemi była widocznie zatarta. Duchy wielkich przodków czczono i zapraszano do domu, a złe duchy odstraszano. Śmierć zawsze fascynowała i jednocześnie przeraża, Lepiej umrzeć z uśmiechem na twarzy…
Hotel Gaster to hotel pełny duchów, zakrwawionych, bladych twarzy…Super zabawa, poziom adrenaliny na maxa.
Obok hotelu znajduje się cmentarz…Cały park wyglądał jak miasto duchów, opuszczone i tajemnicze. Miasto grzeszników. Chrześcijański kościół przeciwstawia się obchodzeniu święta. Nic dziwnego, święto przypomina o niechlubnej przeszłości kościoła. Krzyżowa wendeta, palenie na stosie heretyków, czarownic w imię wiary niczym nie różniło się od celtyckich obchodów święta. Piekło i niebo to również chrześcijański wizerunek. Czyż nie spotykamy się z tym na co dzień w Polsce? Katolicka inicjatywa „Holy Wins” konkuruje z Halloween, jakoby w trosce o dusze…no, thanks! Dzieci mają dylemat co wybrać, dynię czy Chrystusa…grzech czy zabawę. Czyż szkoła nie powinna się zajmować nauką?
W dzisiejszych czasach potrzeba nam humoru! Śmiech to najlepsze lekarstwo na zdrowie, zarówno psychiczne jak i fizyczne. Najwyższa pora aby Kościół Katolicki dostosował swoje nauki na miarę XXI wieku i przestał walczyć ze śmiechem.
4 komentarze
100% racji. Właśnie niestety w takich momentach cieszę się, że nie mieszkam już w Polsce…..
Zresztą większość naszych świąt ma i tak „pogańskie” pochodzenie. Przecież na przykład Wigilia to nic innego jak noc Yalda z kultury perskiej. Wszystko to się zawsze mieszało i przenikało. Tradycje tworzą się przez cały czas od nowa.
Dzięki za ten wpis.
Pozdrawiam
Cieszę się Mira, że tak myślisz. Mam dokładnie takie same odczucia.
Podzielam Wasze zdanie dziewczyny i pozdrawiam :-)
Hurra!