Wokół Krety znajduje się wiele małych i większych wysepek. Jedną z nich jest wyspa Gramvousa, czyli wyspa piratów. Dostaliśmy się na tą wyspę podczas wycieczki na lagunę Balos. Małe wyspy np. te blisko Platanias plaży, gdzie spędziliśmy większość naszych wakacji można było tylko podziwiać z lądu lub ze statku. Charakteryzują się one specjalnym mikroklimatem, fauną i florą, który uległby zmianie, gdyby ludzie tam ingerowali w jakiś sposób.
Wyspa Gramvousa jest jednak otwarta dla zwiedzających, a jest co. Na wysokości 137 m znajdują się ruiny twierdzy. W odróżnieniu od Balos nie ma tu dylematu, czy jechać samochodem, czy płynąć statkiem, ponieważ jedyną możliwa droga na wyspę na droga morska.
Wchodząc na szczyt wzniesienia robiłam zdjęcia na różnej wysokości, tutaj jeszcze nie jestem tak wysoko
Domyślacie się pewnie, że doszłam na samą górę twierdzy, aby uwieńczyć w kadrze piękne widoki jakie rozpościerają się z ruin twierdzy weneckiej na okolicę. Było naprawdę warto, choć spinaczka była bardzo trudna i stroma. Co niektórzy pozostali na plaży. Ja jednak musiałam wejść na górę.
Pierwsze ruiny fortecy
Choć schodzenie było mniej męczące to jednak musiałam bardzo uważać, aby się nie poślizgnąć. Będąc na górze, a potem schodząc w dół czułam jak jestem wysoko, nawet z lekkim strachem, który szybko przechodził w zachwyt.
Bez wątpienia był to najpiękniejszy punkt tej wycieczki i najbardziej męczący, ale wart każdej kropli potu. O dziwo nie czułam żadnego bólu po takim treningu, ale tego wieczoru zasnęliśmy z mężem lekko po 20 – tej.
Szczyt Geroskinos
Dobre buty do chodzenia po górach to konieczność!
Widoki ze wzgórza wyspy zaparły mój dech. W oddali można było dostrzec lagunę Balos położoną u stóp wznoszącego się na 715 metrów szczytu Geroskinos. Mury i skały dobrze zniszczone przez wojny i naturę przybrały niebywałe kształty.
Jest tu też trochę roślinności, między innymi złociste osty.
Czułam się jak zwycięzca robiąc to zdjęcie pod grecką flagą. Forteca zdobyta!
Z góry rozciąga się kamienna plaża. Po zejściu w dół musiałam się schłodzić w morzu i spłukać trudy wspinaczki. Wracając statkiem znowu kołysało niesamowicie, ale wszyscy pasażerowie byli tak zmordowani, że raczej fale nie miały większego wpływu na samopoczucie podczas rejsu, przynajmniej mojego, bo prawie zasypiałam na siedząco.
W pewnym momencie nastąpił ogromny, głośny wrzask… Ogromna fala wody wdarła się na pokład, a owy krzyk należał do James Brown, ze znane piosenki ” I fill good”. Oczywiście był to żart ze strony kapitana. Przy naszym stoliku siedziała grupa Francuzów. Najpierw spojrzeliśmy wszyscy na siebie z przerażeniem, ale kiedy usłyszeliśmy piosenkę, to wybuchnęliśmy śmiechem.
Potem już tylko była muzyka z mojej młodości, którą nawet nuciłam pod nosem razem z Francuzami. W dobrym nastroju dopłynęliśmy do Kissamos gdzie czekał na nas autobus.
P.S.
Jeśli wolicie wakacje bez udziału biura turystycznego tak jak ja, to nie ma problemu z planowaniem wycieczek. Na każdym kroku znajdziecie informacje turystyczne, gdzie można nabyć bilety na dowolnie wybraną wycieczkę. Autobusy, czy minibusy są wygodne i klimatyzowane