Hej, hej! Jak tam, przeżyliście „black friday”? Ja tak. Spędziłam dzień w miłym towarzystwie i bajecznym otoczeniu. Z przyjaciółką wybrałam się do Tjolöholm. Tjolöholm to szwedzki zamek położony nad fiordem Kungsbacka, około 40 km na południe od Göteborga. Zamek przyciąga turystów przez cały rok. Listopad wydaje się okropnym miesiącem na wycieczki, ale wierzcie mi było warto. Na zamku i na przylegającej do niego posiadłości odbywają się co roku bożonarodzeniowe jarmarki. Lokalni wystawcy i rękodzielnicy prezentują i sprzedają swoje wyroby. Uwielbiam świąteczne jarmarki, zapach świeżo prażonych migdałów, grzanego wina i rozpalonych ognisk.
Okolica wokół zamku jest cudowna. Zamek leży blisko morza, z którym graniczy poprzez ogród. Z obu stron otaczają go lasy i skały. W tej części Szwecji wybrzeże jest skaliste i porośnięte lasami. Tak więc położenie zamku jest naprawdę bajeczne. Oczywiście świąteczne dekoracje i oświetlenie stwarzają niepowtarzalny nastrój. Zamek nie jest zbyt duży ale bardzo ładny. Od razu zrobił na mnie wrażenie. Na zamku odbywają się koncerty. Mieszkańcy z okolic świętują dzień św. Łucji zwanej tu Lucia. Mikołaj czeka na dzieci pod olbrzymią choinką, z balkonu rzuca cukierki…Zamek oferuje różne zabawy dla dzieci, więc rodzice spokojnie mogą oddać się zakupom.
Pogoda była jaka była. Przyszło zimno nie wiadomo skąd. W ciągu dnia nawet poprószył śnieg. Na szczęście nie wiało od morza jak to u nas często bywa. Co prawda można było się ogrzać przy ogniskach lub wypić coś ciepłego… Jakoś po tegorocznym lecie trudno mi zaakceptować zimowy nastrój ale bożonarodzeniowy feeling udzielił mi się bardzo szybko.
Na straganach można było kupić wszystko co potrzeba na święta. Najadłam się od samego próbowania i patrzenia. Fudge, kandyzowane orzechy, wędzona szynka, wędzona kiełbasa, boczek, wątrobianka, glögg i svagdricka to tradycyjne potrawy i napoje na świątecznym szwedzkim stole. Trafiłam na stoisko z wędlinami. Gawędząc ze sprzedawcą robiłam zakupy, próbując każdego wyrobu. Drogo, ale płaci się za lokalne i ekologiczne produkty. Warto pomagać małym przedsiębiorcom, zwłaszcza kiedy oferują produkty naprawdę wysokiej jakości. Lubię też wystawców, którzy umieją opowiedzieć o swoim produkcie. Widać, że wykonują swoją pracę z pasją. Takie wrażenie odniosłam rozmawiając z tym rzemieślnikiem. No i jeszcze na dodatek dostałam rabat!
Jeśli więc kiedykolwiek wybierzecie się w te rejony to koniecznie zajrzyjcie do Tjolöholm. Zamek jest na liście zabytków, więc łatwo go znaleść w jakimś przewodniku po Szwecji.
6 komentarzy
No taki jarmark to ja rozumiem, wprowadzenie do klimatu jak w filmie.
Czarny piątek mną nie zawładnął, byłam na pysznym obiedzie w babskim gronie:-)
Prawda! Ja też właściwie nie zrobiłam zakupów w czarny piątek, ale na jarmarku trochę się potargowałam, he, he…
Gdy zobaczyłam zamek na twoim zdjęciu, od razu nasunęło mi się świąteczne skojarzenie – o rety, piernikowy zamek!
Uwielbiam świąteczne jarmarki, lubię się szwendać między straganami, podziwiać wytwory ludzkich rąk, smakować…
Pozdrawiam serdecznie:)
No takiej cierpliwości to ja nie mam!
Pieknie, byłam tylko na niemieckich jarmarkach, z wielkim zainteresowaniem oglądałam zdjęcia. A zamek naprawde uroczy:)
O tak! Bardzo mi się tam podobało!